Dzisiaj będzie krótko i na temat. Będzie to recenzja ostrzegawcza i mam nadzieję, że uchronię przynajmniej jedną osobę przed zakupem najgorszej farby do włosów na świecie. Proszę państwa oto ona Garnier Color Sensation, czyli najgorsza farba do włosów na świecie.
Włosy farbuję od ponad 20 lat i przetestowałam wiele farb do włosów. Mam swoich ulubieńców, ale czasami promocja skusi mnie do testów nowej farby. Jakiś czas temu skorzystałam z promocji w biedronce i kupiłam 2 farby do włosów Garnier Color Sensation w odcieniu 1.0, czyli głęboka onyksowa czerń. Jak się okazało była to jedna z najgorszy decyzji zakupowych jakie ostatnio poczyniłam.
Farba okazała się bublem, który niestety dość mocno zaszkodził mojej skórze głowy. Dlatego postanowiłam poświecić jej ten wpis i przestrzec was przed tym produktem. Mam też cichą nadzieję, że kilka z Was powstrzyma się od jej zakupu.
Lubię domową koloryzację, nie farbuję włosów i fryzjera, bo szkoda mi kasy. Zazwyczaj farbę nakłada mi mama i bardzo dobrze jej to wychodzi. Jednak ta farba ma tak lejącą konsystencję, że brudzi wszystko co jest w zasięgu wzroku. Nie wyobrażam sobie nakładać jej sama. Mało tego skórę farbuję w mig i nie da się jej pozbyć nawet na olejowym zabezpieczeniu ;/
Poza lejącą, spływającą konsystencją bardzo mocno podrażnia skórę głowy. Wręcz parzy i trudno wytrzymać z nią 20 minut, nie mówiąc o pół godzinie ;/
Podczas zmywania trzeba uważać, bo gdy kropelka trafi na meble, ręczniki, nasze ubrania, czy gdziekolwiek pozostaje trwały ślad. Zmywa się do czystej wody, aleeeeeee niestety zmywa się z włosów bardzo, bardzo szybko.
Każde mycie to czarna woda, a nawet lekkie spocenie gwarantuje ciemne zabrudzenie kołnierzyka ;/
Kolor jest piękny - czarny, intensywny, ale niestety włosy mimo stosowania odżywek i masek są matowe, sztywne, przesuszone. Ja mam taki włos, że każde farbowanie sprawia, że wyglądają jak po zabiegu fryzjerskim. Są piękne, błyszczące, elastyczne, podniesione, cudownie się układają. Niestety po tej farbie jak i po farbach Palette włosy wymagają intensywnej pielęgnacji, bo są mocno przesuszone, wręcz zniszczone. Dopiera ta farba sprawiła, że wiem co to zniszczone włosy po farbowaniu ;/
Dotąd tego nie znałam i dziwiłam się wszystkim, którzy twierdzili, że farbowanie pogarsza kondycję włosów.
Niestety żadne zapewnienie producenta, poza intensywnym kolorem nie ma pokrycia w rzeczywistości. Za to podrażniona skóra głowy jest jeszcze długo po farbowaniu. Absolutnie nie polecam tej farby, więc przestrzegam przed nią.
Ja już więcej nawet nie spojrzę w jej stronę i chociażby była za 1 zł to jej nie kupię. Wam też nie radzę. No chyba, że uwielbiacie babrać się w farbie i mieć bardzo mocno podrażnioną skórę głowy. Wtedy to proszę bardzo ;)
Ja wracam do moich pewniaków, czyli farb z Joanny i Sayoss, które nigdy mnie nie zawiodły, daję efekt jak z salonu, a może nawet lepszy i sprawiają, że moja skóra głowy nie płonie żywym ogniem.
Dajcie znać jakie farby do włosów używacie i jak często z nich korzystacie.
Od lat też farbuję włosy sama, no dobra, z pomocą męża lub synów, bo przy dłuższych włosach z tyłu głowy trudno samemu dobrze nałożyć. Ale zawsze kupuję farby profesjonalne i oksydant 6% w litrowych butlach, bo efekty z drogeryjnymi farbami były różne, raz zamiast "jasnego świetlistego brązu" wyszły kompletnie czarne i skończyło się ściąganiem koloru u fryzjera, bo w czarnym wyglądałam naprawdę słabo. Ulubiona firma to Lecher, seria farb Geneza. Opłaca się, bo rozrabia się 1:2, jedna część farby i 2 oksydantu. Włosy nie są zniszczone, dobrze kryje siwe i nie wypłukuje się szybko. Nawet nauczyłam się, co oznaczają poszczególne numery farb np. 7.35 i mieszam różne odcienie.
OdpowiedzUsuń