Z Tisane znam i lubię się od lat. Pierwszy raz wspominałam o tych produktach już w 2012 roku kiedy zaczynałam przygodę z blogiem <klik>.
Mimo, że poznałam sporo fantastycznych produktów do ust to właśnie klasyczna Tisane jest jedną z nielicznych, do których wracam. Wspominałam Wam o niej w ulubieńcach 2015 czy kosmetycznym alfabecie. Miałam okazję poznać wszystkie wersje tej pomadki: w tubce, w sztyfcie, smakowe: Tisane fresh, Tisane z małpką dla dzieci, Tisane suntime, a dzisiaj opowiem Wam o najnowszej wersji, czyli Tisane w tubce ;)
Jeśli chodzi o ten produkt to zmieniło się tylko opakowanie. Może nie tyle się zmieniło co możemy wybrać najwygodniejszą dla siebie formę aplikacji. Wersja w tubce zapowiadała się super i jeśli chodzi o działanie to tak jest
Produkt spełnia wszelkie zapewnienia producenta !!! Wspaniale regeneruje, odżywia i nawilża usta. Dodatkowo zabezpiecza jest przed wiatrem i mrozem. Przynosi ulgę i ukojenie podczas opryszczki, a także pomaga zwalczyć zajady. Naprawdę działanie jest na 6+ i mimo, że lata lecą jakość się nie zmienia ;)
Ale jeśli chodzi o opakowanie to ja mimo wszystko nadal będę fanką słoiczka, który może i jest mało higieniczny, i do użytku domowego, ale dla mnie jest najwygodniejszy i najbardziej wydajny.
Tubka to dobry pomysł, higieniczna aplikacja jednak produkt sam w sobie jest dość "twardy" i trudno się go wydobywa z tej tubki. Być może latem gdy temperatura będzie wyższa nie będzie z tym problemu ( na pewno to sprawdzę) jednak jesienią i zimą ciężko wydobyć produkt. I jest to jeden jedyny minus. Poza tym wszystko mi się podoba, a zapach jest tak kuszący, że każda aplikacja Tisane sprawia, że mam ochotę na serniczek waniliowy ;)
Myślę, że dla mnie najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby Tisane było w kształcie jajeczka takiego jak EOS ;) wtedy byłoby higienicznie, wygodnie i nie byłoby problemu z wydobyciem produktu.
Tak więc Tisane wiecie co macie robić ;p
Jeśli jeszcze nie miałyście okazji poznać balsamów Tisane (w co nie wierzę lub trudno mi uwierzyć) to gorąco Wam polecam, bo jest to taki mały, kosmetyczny cud który warto mieć w kosmetyczce, stoliku nocnym i torebce ;)
Ja jestem chyba jedyną osobą co Tisane nie próbowała.
OdpowiedzUsuńNa pewno jedna z nielicznych 😉
UsuńJa również usłyszałam o tych słynnych pomadkach na początku mojej przygody z blogiem, ale wyobraź sobie, że nigdy jej nie używałam :)) Najpierw były trudno dostępne a później jakoś zawsze wybierałam coś innego :))
OdpowiedzUsuńNo to koniecznie musisz się z nimi poznać 😉
UsuńUwielbiam Tisane w każdej wersji, ten balsam i tak zazwyczaj najczęściej rozprowadzam palcem po ustach
OdpowiedzUsuńA co powiesz o wersji jajeczko ? Dobry pomysł?
UsuńEj a ty wiesz że ja jeszcze nigdy nie miałam nic z Tisane😁 muszę Ailurorze mojej kupić jak takie dobre😊
OdpowiedzUsuńI Ty się nazywasz blogerka 😂😂😂😂
Usuńlubię go :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę 😉
UsuńMiałam kiedyś wersję w słoiczku, fajna była ;)
OdpowiedzUsuń☺️☺️☺️☺️
UsuńA ja jeszcze nie miałam tisane ale jak najbardziej jestem za wersją w jajeczku. Radziej sięgam po nie higieniczne opakowania
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze nie miałam Tisane, ale myślę że uwaga z formą opakowania ekstra ! Lubię takie bardziej higieniczne i zarazem wygodne opakowania
OdpowiedzUsuńNie miałaś ? To czas to zmienić 😉
UsuńNie znam tej marki, ostatnio trochę czytam o niej na blogach, ale gdyby nie to, to nigdy bym o niej nie słyszała :)
OdpowiedzUsuńTo gorąco Ci polecam się z nimi poznać 😉
UsuńNie znam, ale jestem fanką swojego Nuxe :)
OdpowiedzUsuńMnie nigdy nuxe nie kusiły
UsuńMam i lubię :) Jedne z najlepszych kosmetyków do ust jakie miałam :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam ☺️
UsuńMi tradycyjna wersja w słoiczku nie pasowała, więc nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńA ja ją lubię najbardziej 😉
UsuńChętnie wypróbuję bo do tej pory miałam jedynie wersję w słoiczku :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać jak się sprawdza 🙂
Usuń