Glinki w mojej pielęgnacji są od lat. I ciągle są chociaż ostatnio faktycznie o nich nie wspominam. Poznałam chyba wszystkie rodzaje (kolory) i mam swoich faworytów. Jedną z moich ulubionych glinek jest glinka błękitna, do której lubię wracać. Nowością w ofercie sklepu O!Figa są właśnie glinki i dostępna jest też glinka niebieska o pięknej nazwie Łagodny błękit
Niestety z tego co widzę nie jest ona jeszcze do kupienia jednak ja miałam już okazję się z nią poznać i dzisiaj Wam o niej opowiem.
Glinka przychodzi do nas w papierowym opakowaniu jedynie z nazwą surowca. Niestety na opakowaniu nie znajdziemy żadnych informacji odnośnie zastosowania, przeznaczenia, sposobu użycia. Dla mnie to nie problem, bo z glinkami się znam. Wiem jak je rozrobić z czym połączyć i jak użyć. Jednak są pewnie osoby, dla których nie jest to oczywiste. Być może opakowanie w jakim przyszła do mnie glinka jest opakowaniem testowym.
Czyste glinki polecam każdemu. Każda cera, każdy problem ma "swoją" glinkę jednak niekoniecznie trzeba się tego trzymać. Polecam Wam poznawać się z każdą z glinek, bo każda naszej skórze da coś dobrego. Jedynie glinka zielona i czarna może nie każdemu przypasować, ale to dlatego, że są to mocne glinki,które najbardziej skórę oczyszczają, detoksykują i o ile cery tłuste, trądzikowe będą zadowolone ( a przynajmniej powinny być) o tyle już cera z naczynkami czy bardzo sucha niekoniecznie. Chociaż wszystko też zależy z czym połączymy glinki. W ogóle tak myślę, że o glinkach można napisać sporo więc dzisiaj ograniczę się do glinki niebieskiej, która wg mnie najlepiej dotlenia skórę i podobnie jak glinka różowa wspaniale łagodzi podrażnienia, zaś jak glinka biała nadaje się do każdej cery, nawet tej najwrażliwszej. Poza tym glinka ta bardzo fajnie ujędrnia skórę, tonizuje, delikatnie rozjaśnia ( a z dodatkiem oleju z nasion pietruszki to nawet bardzo ładnie), przyspiesza gojenie wyprysków i zapobiega powstawaniu zaskórników ;) Jednym słowem glinka cud ;) I co najlepsze rzeczywistość to potwierdza.
Czyste glinki mają to do siebie, że są bezzapachowym proszkiem, który trzeba przygotować. Najprościej wymieszać proszek z wodą niegazowaną, ale lepiej z hydrolatem. Trzeba pamiętać, że glinkę nakładamy grubą warstwą, bo cienka szybko zaschnie i będzie skórę nie tylko ściągać, ale może też ją podrażnić i wysuszyć. Ja zazwyczaj wszystko robię "na oko", ale pamiętajcie, że podczas przygotowania glinek nie powinno się używać metalowych akcesoriów ;) Ja najbardziej lubię mieszać maski glinkowe z hydrolatem i olejem. Wtedy nasza skóra nie tylko przyjmuje minerały z glinki, ale też mają okazję zadziałać substancje aktywne z hydrolatu i oleju. Moim takim bazowym olejem jest olej jojoba, ale świetnie sprawdzi się też olej ze słodkich migdałów, olej z nasion pietruszki, olej arganowy czy olej z pestek winogron.
Do takiej maseczki można też dodać kroplę olejku z drzewa herbacianego polecam to zwłaszcza cerom tłustym, trądzikowym i mieszanym. Naprawdę glinki można łączyć z wszystkim.
Ja najczęściej tak jak już pisałam łączę je tylko z hydrolatem i olejem, ale często dodaję zamiast oleju enzym z dyni i mam bardzo fajną maskę enzymatyczną, która delikatnie złuszcza naskórek. Można dodać przeróżne ekstrakty i wyciągi, podrasować miodem, połączyć z minerałami z morza martwego - cudowne oczyszczenie i ujędrnienie skóry. Naprawdę z glinkami można łączyć wszystko. Jednak należy pamiętać o umiarze. Glinki są super, ale nie można z nimi przesadzać, bo mogą pogorszyć stan skóry. Maksymalnie polecam używać glinki 2 razy w tygodniu. Ja stosuję je raz w tygodniu, czasami raz na 2 tygodnie. Wszystko w zależności w jakiej kondycji jest moja skóra i czego potrzebuje ;)
Napiszcie czy lubicie się z glinkami, a jeśli tak, to która najlepiej się u Was sprawdza i z czym ją łączycie.
Kusi mnie ta firma, jeszcze nie miałam okazji wypróbować ich kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńMnie kuszą ich sera 💙💙💙💙
UsuńMoje glinki na razie czekają na wolny wieczór.
OdpowiedzUsuńA masz ulubioną ?
UsuńJa też kocham glinki, nieważne jaki kolor czy firma :)
OdpowiedzUsuńSuper 🥰
UsuńBardzo ciekawie wygląda;)
OdpowiedzUsuńAkurat mnie wyglądem nie zachwyca, ale działaniem już tak 😄
UsuńJa uwielbiam glinki, najbardziej chyba, mimo trudności w rozrabianiu, to lubię glinkę bentonitową :)
OdpowiedzUsuń👍👍👍👍👍
UsuńUwielbiam glinki, a niebieska ostatnio stała się moim ulubieńcem. Mam co prawda innej marki, ale cudownie działa!
OdpowiedzUsuńTego papierowego opakowania nie lubię, miałam w takich peelingi, ale nie jest t moje ulubione opakowanie.
Super, co do opakowania to dla mnie to nie problem, bo przesypuje produkt do puszeczki i w sumie lubię takie opakowania 😉
UsuńCzystych glinek jeszcze nie stosowałam, maseczki z glinką tak:)
OdpowiedzUsuńKasiu,Kasiu to już ten czas 😄
UsuńCzystej glinki nie stosowałam,jedynie w maseczkach, chyba jednak czas to zmienić :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzas najwyższy 😉
Usuńja jeszcze nigdy nie miałam glinki błękitnej, najchętniej sięgam po takie gotowe w formie pasty
OdpowiedzUsuńJa za tymi gotowymi nie przepadam 😐 a glinkę błękitną polecam ☺️
UsuńJa się jakoś nie polubiłam nigdy z glinkami. Właściwie jedynym glinkowym produktem, który lubię jest mydło Fresh Pharmacy z Lush, które w składzie ma kaolin... Czy to się liczy? :D
OdpowiedzUsuńLiczy chociaż naturalna maska z glinki może zdziałać cuda 😉 zapraszam do mnie to ci zrobię taką, że zakochasz się w glinkach na zawsze ☺️
Usuń