Wet n Wild podkład Photofocus z technologią No Flashback soft ivory

Z początkiem wiosny na blogach pojawił się wysyp zachwytów nad podkładem Wet n Wild Photofocus. Jako podkładomaniaczka wiedziałam, że muszę się z nim poznać osobiście i na własnej skórze sprawdzić to jego cudowne działanie

Na polskim i zagranicznym yt podkład był wychwalany i polecany nie tylko osobom aktywnym na insta. A jak sprawdził się u mnie ? No muszę Wam powiedzieć, że spodziewałam się petardy, a dostałam przeciętniaka.
 Na opakowaniu nie ma miliona obietnic.
Producent wspomina, że jest to podkład idealny do selfie, bo daje efekt naturalnej, wygładzonej skóry bez użycia filtrów z instagrama. Podkład poza wygładzeniem, ma zapewnić mat i średnie krycie.

Podkład ma solidną, szklaną buteleczkę z łopatką, którą nakładamy kosmetyk
Jest to mój drugi podkład z takim aplikatorem i jak mam być szczera nie jestem z niego zadowolona. Za to kolor soft ivory jest jest dla mnie idealny w okresie jesienno-zimowym. Jasny, bez wyraźnych różowych tonów. Latem wygląda trochę  blado, ale za to fajnie rozjaśnia ciemniejsze podkłady
Jest to bardzo wodnisty i niesamowicie silikonowy podkład o specyficznym - chemicznym zapachu. Niby lekki, ale czuję go na skórze jak taki sztuczny film. Krycie ma bardzo przeciętne, co do matu to u mnie nie jest źle chociaż przy cerach bardzo tłustych go nie "widzę".
Niestety podkład wchodzi w każdą zmarszczkę, w każde załamanie, podkreśla rozszerzone pory i lubi się ciastkować. Jeszcze na zdjęciach nie wygląda źle ( zwłaszcza na tych z lampą błyskową), ale na żywo nie prezentuje się zbyt dobrze, bo nie wtapia się w skórę ;/

Bardzo dużym minusem jest też dla mnie to, że podkład nie zastyga i ślizga się na twarzy. Przez to się ściera i zbiera w załamaniach. Na szczęście znalazłam na to sposób  - Liquid Primer od Pierre Rene <recenzja> sprawia, że podkład staje się trwalszy i nie jest taki "zbierający się". Jednak stosowany solo nie spełnia moich oczekiwań i obecnie używam go tylko w połączeniu z bardziej trwałymi i kryjącymi podkładami jak np. Catrice HD Liquid Coverage <recenzja> lub do rozjaśniania ciemniejszych podkładów. Dobrze, że udało mi się go kupić w promocji za jakieś 13 czy 18 zł, a nie w normalnej cenie ponad 30 zł ( a na allegro widziałam go nawet za 65 zł ;/).

Jestem bardzo ciekawa czy miałyście okazję używać podkład Wet n Wild i jakie są wasze wrażenia.


Peeling kawowy aromatyczna kawa od Love Your Body

Jak wiecie peelingi do ciała to nie moja bajka. Nie lubię się peelingować, bo zazwyczaj moja skóra po takim zabiegu jest podrażniona, zaczerwieniona i boli. Tak! boli mnie skóra po peelingach nawet takich drobniutkich. Dlatego też peelingi do ciała prawie w ogóle u mnie nie goszczą. 
Peeling kawowy Love Your Body zachwycił mnie zapachem. Faktycznie jest to w 100% aromatyczna kawa ;)
Ja już kiedyś robiłam peelingi kawowe, ale sprzątanie wanny skutecznie mnie zniechęciło. Peeling love your body to same naturalne składniki
Oprócz kawy znajdziemy tutaj oleje (macadamia i arganowy), a także kakao i sól morską. To, że pozbawiony jest sztucznych zapychaczy widać po tym jak peeling wygląda. Tutaj widzimy tylko kawę i sól, a czujemy oprócz tego oleje ;)
Przyznam Wam szczerze, że ten peeling bardzo polubiłam i chętnie raz w tygodniu go sobie funduję. Nakładam go na mokrą, gorącą skórę - zwłaszcza na nogi i uda oraz brzuch, delikatnie masuję i dzieje się magia! Skóra jest nie tylko gładka, ale też napięta, jędrna i odżywiona. Fantastyczne uczucie! I jeszcze ten zapach boskiej kawy ... mniam! 
Co fajne peeling szybko się spłukuje i nie brudzi ani skóry, ani wanny, a dla takiego leniuszka jak ja to bardzo, ale to bardzo duży plus ;p

Tak więc peeling kawowy Love Your Body aromatyczna kawa przypadł mi do gustu do tego stopnia, że chętnie poznam wariant słodki kokos i soczysta truskawka ;)

Lubicie peelingi kawowe ? Znacie peelingi Love Your Body ?

Liquid Primer-utrwalacz makijażu w droperze Pierre Rene

Gdy w paczce od Pierre Rene, którą dostałam na letnim spotkaniu blogerek znalazłam Liquid Primer byłam przekonana, że to produkt nie dla mnie i postaram się mu znaleźć nowy dom
Jednak produkt mnie ciekawił i po zapoznaniu z opisem producenta postanowiłam jednak poznać się z nim osobiście i ... zakochałam się.
Zdecydowanie mogę nazwać go ulubieńcem czerwca i zapewne zostanie też ulubieńcem wakacji ;)

Liquid Primer to taka jakby baza, ale nie tylko pod makijaż. Fantastycznie sprawdza się na usta pod pomadki - przedłuża ich trwałość i nie przesusza ust. Sprawdza się jako baza pod cienie, można dodawać ją do wszystkich produktów kolorowych żeby stały się wodoodporne, a także żeby przedłużyć ich żywotność lub przywrócić świeżość i poprawić konsystencję. Ja jednak najbardziej lubię dodawać go do podkładów, bo dzięki niej stają się trwalsze. To dzięki tej bazie podkład Wet and Wild photofocus <recenzja wkrótce> w końcu trzyma się mojej skóry, a nie ślizga się po niej! ;) 
W dodatku mam wrażenie, że ta baza poprawia też właściwości matujące podkładów. Do porcji podkładu daje ok 2/3 kropelki primera i to w zupełności wystarcza ;). Konsystencja utrwalacza jest bardzo lekka i silikonowa jednak nie zauważyłam pogorszenia stanu cery. Przynajmniej na razie.

I mimo, że firma Pierre Rene nie należy do moich ulubionych, a wręcz mam z nią złe doświadczenia to ich pomadki, kilka tuszy do rzęs i ten Liquid Primer mogę Wam szczerze polecić. 

Liquid Primer o pojemności 15 ml kosztuje 35 zł, ale przez to, że jest to produkt uniwersalny i bardzooo wydajny to się naprawdę opłaca ;)

Skusicie się ?;>

Evree Soda Clean - sodowy puder do mycia twarzy

Sezon na truskawki powoli się kończy, ale truskawkowa pielęgnacja może trwać cały rok ;) Co prawda nie zawsze zapach truskawkowych kosmetyków mnie zachwyca, ale sodowy puder do mycia twarzy Evree pachnie cudnie
Kosmetyki sodowe ostatnio są bardzo na topie, ale na temat ich działania zdania są podzielone. Co niektórzy uważają, że to zbrodnia do skóry, ale moim zdaniem używanie sodowych kosmetyków z głową przynosi tylko korzyści. Producent puder zaleca do cer tłustych, normalnych i mieszanych
A do cer suchych jest sodowa pianka z delikatną substancją myjącą, którą również mam, ale opowiem Wam o niej kiedy indziej. Dzisiaj skupię się na sodowym pudrze do mycia twarzy, który polubiłam bardziej i lepiej się u mnie sprawdza niż pianka. Puder jest bardzo delikatnie zmielony, przypomina pył, który po połączeniu z wodą tworzy emulsję
Ja używam go raz góra dwa razy w tygodniu, zawsze wieczorem. Wysypuję trochę na mokrą dłoń i rozcieram. Potem nakładam na mokrą twarz, masuję, zostawiam na dosłownie kilka chwil i zmywam. Używam go zamiast peelingu ponieważ tradycyjne peelingu lubią podrażniać mi twarz. Ten puder tego nie robi. Po umyciu skóra jest gładka, miękka, czysta, a z czasem zmniejsza się ilość zaskórników. Serio ;) Jak dla mnie jest to bardzo dobry produkt, ale nie do używania codzienne. Lubię go nie tylko za zapach i skuteczne oczyszczanie, ale też za to że jest bardzo wydajny i pomaga mi doczyszczać nos z otwartych zaskórników. Jeśli chodzi o cery suche to również go polecam do sporadycznego stosowania. Jedynie cery ultrawrażliwe może podrażniać, bo wiadomo soda za delikatna nie jest. Po użyciu konieczna jest tonizacja oraz nałożenie kremu z bogatszym składem, a najlepiej to olej ;)

Evree stworzyło dobry kosmetyk, dzięki któremu możemy czuć lato cały rok. Brawo Evree! ;) Dajcie znać czy znacie ten sodowy puder do mycia twarzy, a jeśli go macie to jak się u Was sprawdza ;)

Konkurs z Avet Pharma

-----------------------------------------------------------------------------------
WYNIKI: Maile do laureatów (nr 2 i 15) z prośbą o dane do wysyłki zostały już wysłane serdecznie dziękuję wszystkim za udział w konkursie i już niebawem pojawi się inny konkurs ;)
---------------------------------------------------------------------------------


Jeśli masz problem z włosami, narzekasz na ich delikatność i nadmierne wypadanie, marzysz o gęstych, bujnych włosach zapraszam Cię na Konkurs.

Razem z Avet Pharma postanowiliśmy zadbać o Twoje włosy za pomocą suplementów. Do wygrania 2x zestaw Mega krzem z biotyną oraz Biotyna forte

Są to suplementy stworzone dla osób marzących o zdrowych, lśniących włosach oraz mocnych paznokciach. Jedna tabletka zawiera 5000% RWS biotyny oraz krzem pochodzenia naturalnego z pędów bambusa i ziela skrzypu polnego. Każda tabletka zawiera aż 19 aktywnych składników


Konkurs trwa od środy 20.06  do soboty 30.06.2018, a warunkiem jest polubienie strony Avet Pharma na fb oraz bycie publicznym obserwatorem bloga poradnik bezradnik ;) Nie jest to nic trudnego, ani skomplikowanego, prawda ?

Wystarczy w komentarzu wyrazić chęć wzięcia udziału w konkursie oraz pidać pidać swoje imię.

Obserwatorzy mojego instagrama również będą mogli wygrać jeden zestaw. W sumie do wygrania 3 zestawy, dla 3 różnych osób ;) Mam nadzieję, że konkurs się Wam spodoba i ochoczo do niego przystąpicie.



Ogłoszenie wyników nastąpi do 05.07.2018

Powodzenia ;)

CD deo atomizer lilia wodna

Kosmetyki CD poznałam w latach 90 gdy w Polsce jeszcze mało kto o nich słyszał. Przez lata klasyczna wersja mydła kojarzyła mi się z moją pierwszą wizytą w Niemczech. Do dziś mam sentyment do tych kosmetyków.

Na polskim rynku występują 3 wersje zapachowe: owoc granatu, kwiat pomarańczy oraz lilia wodna. Jak dla mnie najpiękniejsza jest Lilia woda. Zapach jest otulający, lekko mydlany, niezwykle świeży i mający coś co lubię czyli głębie. Ten zapach jest jak dla mnie idealny i lubię nim pachnieć, bo kojarzy mi się z czystością, romantycznością i świeżością ;)

 Kosmetyki CD bazują na naturalnych składnikach, nie zawierają olejów mineralnych, silikonów parabenów, a  dezodoranty pozbawione są soli aluminium chociaż w deo z atomizerem znajdziemy alcohol denat.

Jeśli chodzi o dezodorant w kulce to zapewnia przyzwoitą ochronę, ale  nie daje ochrony na cały aktywny dzień. Podobnie jak dezodorant w atomizerze oraz sprayu. Nie są to złe produkty, ale dla mnie nie do końca skuteczne. 
Jednak wersję Lilia wodna kupuję ze względu na zapach iiii  wersję w atomizerze używam podobnie jak perfumy. Zapach utrzymuje się długo i stanowi mój mały znak rozpoznawczy ;)

Z tego co widzę na stronie producenta jest nowa wersja zapachowa - bezkresna wolność i wiem, że muszę się z nim poznać osobiście ;)

Znacie dezodoranty CD ? Lubicie ich zapachy ?

Manufaktura Mewa naturalne mydło mięta pieprzowa i eukaliptus

Na targach kosmetyków naturalnych Ekotyki -relacja- poznałam wiele nowych - ciekawych firm oferujących kosmetyki naturalne oraz półprodukty. 
Jedną z tych firm była Manufaktura Mewa, która nie tylko zainteresowała mnie ciekawymi produktami - zwłaszcza mydełkami, ale także bardzo pozytywnymi właścicielami. Swoją przygodę z kosmetykami tej manufaktury postanowiłam rozpocząć od poznania naturalnego mydła  z miętą pieprzową i eukaliptusem

Do wyboru było wiele rodzai i każdy kusił (zwłasza geranium i lawenda),
 ale stwierdziłam, że na lato taka orzeźwiająca wersja będzie najlepsza. 
I nie myliłam się ;)
Naturalne mydełka używam głównie do mycia twarzy. I to mydełko świetnie się do tego sprawdza. Jako, że ma w sobie zmieloną miętę przy okazji bardzo ładnie, ale delikatnie peelinguje skórę.  Mydło niesamowicie orzeźwia i przynosi lekkie ochłodzenie w upalny wieczór. Mydła Mewa są w 100% naturalne, ręcznie wytwarzane, wegańskie, pozbawione konserwantów, wypełniaczy i utwardzaczy
Używam go każdego wieczoru jako 3 - ostatni etap demakijażu i jest to bardzo przyjemny etap ;). Mydło nie tylko pięknie pachnie, ale także przynosi odprężenie i delikatne ochłodzenie. Skóra jest czysta, ale także miękka, nawilżona, elastyczna i ukojona. Nie ma mowy o ściągnięciu!  
Mydło zawiera w sobie masę olei i kilka innych dobrych rzeczy: oliwy z oliwek, olej kokosowy, olej ze słodkich migdałów, masło shea, olej awokado, masło kakaowe, a także glinkę zieloną. Jest to świetne mydło dla cer mieszanych, tłustych i trądzikowych. A latem to wręcz wybawienie ;)

Naprawdę szczerze polecam zarówno mydło jak i ofertę firmy ponieważ na pewno znajdziecie tam coś dla siebie. Ja jeszcze mam w planach poznać inne ich mydła,a  także kusi mnie tonik do twarzy Neroli ;)

Znacie produkty z Manufaktura Mewa ? Co Was najbardziej kusi ?;)

Letnie spotkanie blogerek w Krakowie - upominki

Piątek to taki przyjemny dzień tygodnia. 
Ponoć idealny tydzień składa się z 3 piątków, 2 sobót i 2 niedziel ;) 
Dzisiaj pokażę Wam co  wpadło do mojej kosmetyczki po spotkaniu blogerek w Krakowie - relacja klik - i o czym w najbliższym czasie  będę Wam opowiadać.

Partnerów spotkania było wielu i uwierzcie! trudno mi było z tym wszystkim wrócić do domu. A co dokładnie musiałam dotransportować ? 












Allergoff / Charmine Rose / Ziołolek


I jeszcze prezent od anonimowej blogerki ;)

Sporo tego, prawda ? Teraz możecie sobie wyobrazić jak wyglądałam idąc ulicami Krakowa. Jakbym z targu wracała ;p 

Serdecznie dziękuję organizatorkom za trening, a partnerom spotkania za tak hojne podarunki ;)

Który kosmetyk najbardziej Was zainteresował ? ;>


EVA DERMO Emulsja micelarna

Kosmetyki Pollena Eva kojarzą mi się z dawnymi czasami oraz z małymi górskimi drogeriami. Firma ostatnio przeszła odświeżenie i wraca na rynek z nowymi, ciekawymi kosmetykami. Na Meet Beauty - relacja- miałam okazję porozmawiać z przedstawicielkami marki, a także poddać się profesjonalnej analizie skóry, na podstawie której otrzymałam kilka kosmetyków do przetestowania. Na pierwszy ogień poszła emulsja micelarna EVA DERMO
Jest to bardzo ciekawy kosmetyk o typowo emulsjowej konsystencji i ciekawym kremowo-aptecznym zapachu. W dodatku jest to produkt, który spełnia wszystkie, dosłownie wszystkie zapewnienia producenta:
Emulsję stosuję jako 2 krok podczas wieczornego demakijażu (o moim demakijażu pisałam tutaj), a także rano do oczyszczenia skóry. Jest to świetny produkt, który domywa resztki makijażu, pięknie oczyszcza skórę i jednocześnie ją pielęgnuje. Skóra jest ukojona, nawilżona i miękka. 
Można nią zmywać makijaż z oka i wierzcie mi nie tylko wszystko ładnie schodzi, ale też oczy nie są podrażnione czy zamglone. 
Naprawdę jest to świetny kosmetyk i co najważniejsze nasz - Polski ;) 
A do tego ma bardzo fajny skład.
Prosty, krótki, wystarczający.
Jak dla mnie to takie małe odkrycie tego roku, do tego bardzo wydajne ;) Szczerze Wam ten kosmetyk polecam i w ogóle gdy zobaczycie kosmetyki Pollena Ewa przyjrzyjcie się im bliżej, bo naprawdę można w ofercie znaleźć perełki w bardzo korzystnych cenach ;)

Znacie kosmetyki Pollena Ewa ?

Rozświetlający Rytuał Le Petit Marseillais

Rozświetlona, nawilżona i odżywiona skóra to najpiękniejsze letnie ubranie. W ofercie Le Petit Marseillais znajdziecie trzy kosmetyki, które zapewnią Wam odpowiednią pielęgnację, zapach i wspomniane rozświetlenie
Cała seria przepięknie pachnie słońcem. 
Tak! dobrze czytacie słońcem. Zapach jest ciepły, przyjemnie otulający, ale nie ciężki i mocny. Kojarzy mi się z wakacjami, z piaskiem, ale bardziej włoskie klimaty niż tropiki. Jest to przepiękny zapach i co fajne dotąd nie spotkałam takich nut w żadnym innym kosmetyku. Zdecydowanie seria rozświetlająca Le Petit Marseillais ma niespotykany zapach ;) 

Pielęgnujący olejek do ciała z olejem morelowym i olejem z płatków róż pięknie oczyszcza skórę.  
Kremowa piana delikatnie myje i jednocześnie nie wysusza skóry. Pozostawia ją czystą, pięknie pachnąca, niesamowicie miękką i nawilżoną. W sumie moja mało wymagająca skóra nie wymaga balsamu, ale użycie rozświetlającego balsamu to dla mnie sama przyjemność ;) Dlatego też mleczko nawilżające rozświetlenie stosowałam po każdej kąpieli ;)
Bardzo duży plus za stosunkowo płaską buteleczkę z pompką ;) konsystencja jest lekka, wspaniale się rozprowadza i  w sumie 3 pompki wystarczą na balsamowanie rąk i nóg ;) Balsam posiada w sobie złote drobinki, które przepięknie mienią się w słońcu. Nie jest to brokat, ale delikatny pyłek, który sprawdzi się zarówno na wakacjach jak i w pracy. 
Ja z tym balsam bardzo się polubiłam tym bardziej, że szybo się wchłania, bardzo dobrze skórę nawilża i odżywia. Co prawda zawiera parafinę, ale dla mnie w kosmetykach do ciała to nie problem ;)

Uzupełnieniem serii jest dezodorant pielęgnujący DELIKATNOŚĆ
Ja co prawda deo w sprayu nie używam - zdecydowanie wolę sztyfty i kulkę jednak użyłam go kilkanaście razy i dobrze się sprawdza.
 Zapewnia świeżość przez cały (intensywny) dzień w pracy. Zapach jest przyjemny - delikatny, ciepły,  czuć trochę brzoskwini, trochę cytryny, takie włoskie lato ;) Naprawdę warto go poznać.

Jak dla mnie wszystkie 3 kosmetyki z serii rozświetlającej LPM sprawdziły się bardzo dobrze i do balsamu chętnie będę wracać, tak samo jak do dezodorantu choć liczę, że pojawi się wersja w kulce ;)

Dajcie znać czy znacie te nowe - rozświetlające produkty Le Petit Marseillais, a jeśli tak to z czym kojarzy Wam się ten zapach ;)


Tam byłam ... Letnie spotkanie blogerek w Krakowie 02.06.2018

Na początku czerwca, a dokładnie w sobotę 02.06.2018 r  odbyło się letnie spotkanie blogerek w Krakowie.

My - dziewczyny z Krakowa i okolic spotkałyśmy się w ciekawym miejscu jakim jest Castor Coffe & Lunch. Miejsce ciekawe, duże choć bez klimy z pięknym zegarem na całą ścianę oraz ciekawie brzmiącym menu

W spotkaniu, które zorganizowały Kasia, Magda i Dominika wzięło w sumie udział 12 blogerek:
2. Magda - Madziof
3. Katarzyna  -  testujemy Kosmetyczki
4. Dominika  - kosmetyczne szaleństwo
5. Kornelia -  zakątek rudej
6. Marzena - Turkusoowa
7. Ania - Aneczka
8. Kamila - By Kamila
9. Justyna - Blankita
10. Kasia - Juststayclassy
11. Karolina - biszkopcik86

Podczas spotkania odwiedziła nas Karolina - przedstawicielka firmy BasicLab. Jak dla mnie są to totalnie nowe produkty i jestem ich niesamowicie ciekawa chociaż nasz pierwszy raz niestety do udanych nie należał ;/ Mam nadzieję, że kolejne podejścia będą z lepszym efektem ;)

Miałyśmy również okazję porozmawiać z dziewczynami, z Mydlarni u Franciszka - jest to chyba najpopularniejsza mydlarnia w Polsce ;) Nawet miałam propozycję pracy w jednej z ich  Katowickich mydlarni ;)

Dla chętnych zorganizowany był zabieg odżywczy na dłonie składający się z peelingu i kremu na bazie masła shea.
Ja ze względu na upalną pogodę darowałam sobie mizianie tłustymi kosmetykami, ale dziewczyny ogólnie były zadowolone, a zapachy nie powiem kusiły nosy i powodowały, że bardzo tęskniłam za wanną ;)
Spotkanie przebiegło w bardzo przyjemnej i ciepłej (dosłownie atmosferze). Miałam okazję poplotkować z dziewczynami, które znam, ale także poznałam nowe blogerskie twarze, które znam jedynie wirtualnie ;)
To spotkanie na pewno pozostanie w mojej pamięci i mam nadzieję, że jeszcze spotkamy się w podobnym gronie ;)

Była to bardzo przyjemna sobota, która rozpoczęła się słonecznym porankiem, burzowym popołudniem, a skończyła deszczowym i obolałym wieczorem. Dlaczego obolałym ? A dlatego, że otrzymałyśmy masę nowych produktów do przetestowania od partnerów spotkania.

Ale co dokładnie przytargałam do domu pokażę Wam w osobnym poście.
Chciałam jedynie podziękować Kornelii za pomoc w transporcie tych wszystkich paczuszek do tramwaju ;)

Kraków to miasto do którego mam sentyment i wracam tam gdy tylko mam chwilkę. Mam nadzieję, że niedługo znów tam zawitam niekoniecznie na oficjalne spotkanie blogerek ;)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...