Maseczki do twarzy inne niż glinkowe rzadko u mnie goszczą. Jestem fanką naturalnych glinek, które bardzo często lądują na mojej twarzy w przeróżnym towarzystwie. Jednak od czasu do czasu skuszę się na gotową - drogeryjną maseczkę o działaniu innym niż oczyszczenie i detoksykacja.
Na Meet Beauty w paczce od Bielendy każda z nas znalazła saszetkę maski enzymatycznej o działaniu dotleniająco-nawilżającym
Jest to nowość firmy, którą już możecie dostać w drogeriach. Zadaniem tej maseczki jest rewitalizacja skóry, jej dotlenienie, głębokie nawilżenie, poprawa elastyczności i jędrności oraz dodanie blasku
Według producenta maseczka jest alternatywą dla profesjonalnych zabiegów kosmetycznych, ale absolutnie nie mogę się z tym zgodzić. Kremowa maseczka owszem ładnie odświeża skórę, delikatnie ją nawilża oraz wygładza jednak nie jest ona w stanie zastąpić żadnego zabiegu przeprowadzanego w gabinecie kosmetycznym.
Skład maseczki nie jest zły jednak zdecydowanie bardziej wolę naturalne glinki z dodatkiem hydrolatów i olejów.
Po zmyciu maseczki skóra jest wygładzona, przyjemnie nawilżona i delikatnie rozjaśniona. Niestety efekt nawilżenia i komfortu bardzo krótko się utrzymuje dlatego też maseczkę fajnie zaaplikować przed wielkim wyjściem.
Ja raczej nie kupię jej ponownie, ale że jej cena nie jest wysoka (ok 3 zł) warto sprawdzić jak zadziała u Was ;)
ja mam " fazę " mam maski w płacie :)
OdpowiedzUsuńMam ją właśnie w zapasach ;) Musze skusić się ;)
OdpowiedzUsuńZgodzę się, że taka maseczka nie może równać się gabinetowym zabiegom :) No ale reklama dźwignią handlu :)
OdpowiedzUsuńostatnio zapominam o maseczkach
OdpowiedzUsuńJakbym słyszała swoje myśli :P
Usuńmusze się na nią skusić!
OdpowiedzUsuńJeszcze jej nie używałam, czeka ;) Robię maski regularnie, ale wolę te w płacie :)
OdpowiedzUsuńNie używałam jej zazwyczaj tego typu maski wolę w tubkach lub słoiczkach, a najlepsze są te do rozrobienia na świeżo w proszku tak jak algowe lub glinki :)
OdpowiedzUsuńTrochę mi się nie chce zmywać tych wszystkich maseczek, ale może się na tę skuszę ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei lubię gotowe maseczki bo jestem leniwa i nie chce mi się mieszać glinek.
OdpowiedzUsuńMiałam ją już kiedyś, nic na mnie nie zdziałała, zero efektów...
OdpowiedzUsuńDawno nie miałam takich masek, ostatnio rządzą u mnie te w plachcie.
OdpowiedzUsuńmam tę maseczkę, ale jeszcze jej nie użyłam :-)
OdpowiedzUsuńnie pamiętam czy ją miałam
OdpowiedzUsuńSzkoda, że efekt nawilżenia skóry po tej maseczce nie utrzymuje się długo.
OdpowiedzUsuńJuż jakiś czas temu zrezygnowałam z masek w saszetkach na rzecz większych opakowań ;) Nie nadążałam z zakupem tych saszetek :D
OdpowiedzUsuńChyba mam ją gdzieś w szufladzie, ale jakoś nie miałam okazji jej sprawdzić...
OdpowiedzUsuńChyba mam ją gdzieś w szufladzie, ale jakoś nie miałam okazji jej sprawdzić...
OdpowiedzUsuńU mnie maseczka jak na razie leży nieotwierana. Może w tym tygodniu się na nią skuszę, ciekawa jestem czy u mnie efekt nawilżenia będzie równie krótki.
OdpowiedzUsuńja ostatnio wsiąkłam w maski glinkowe.. ale pomału wychodzę z nałogu i szukam czegoś ciekawego w większej pojemności ;-)
OdpowiedzUsuńNie znam tej maseczki ale takie lubię brać ze sobą na wyjazd.
OdpowiedzUsuńJa z kolei najbardziej lubię algi :) Miewałam maseczki Bielendy, jednak żadna nie skradła mojego serca.
OdpowiedzUsuńCo robię maseczkę to zerkam na nią i zerkam, ale jeszcze nie używałam. Szkoda, że efekt jest krótkofalowy.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te maseczki.
OdpowiedzUsuńNigdy jej nie miałam, obecnie moimi ulubionymi są maski z ziaji, ale może na tą też się skuszę :)
OdpowiedzUsuńNie.znam tej maseczki :)
OdpowiedzUsuń