Greckie kosmetyki Seri Natural Line firmy Farcom jeszcze nie są dobrze znane na polskim rynku kosmetycznym.
Na początku miesiąca pisałam o bardzo fajnym szamponie oliwkowym, który pokochały moje włosy <klik>
Dzisiaj opowiem w kilku słowach o masce Seri wzmocnienie i odbudowa z dodatkiem imbiru i zielonej herbaty
W sumie mogłabym określić tę maskę jednym słowem - bubel! ;/
Według producenta maska ta (choć wg mnie maska to zbyt wielkie słowo) ma przywrócić włosom siłę i witalność. Ma też włosy wzmacniać.
Ale czy kosmetyk, który na włosach jest 3 minuty (bo tyle zaleca producent) może włosy wzmocnić ? Trochę mało prawdopodobne ;/
Skład maski raczej jest odżywkowy i dość zbliżony do "masek" Kallos
Nie uważam, że skład jest zły, bo nie jest, ale jak na 3-minutową maskę jest trochę słaby. Dlaczego uważam, że ta pseudomaska to bubel?
Ponieważ to co ten produkt robi z moimi włosami jest okropne. Włosy po jej użyciu wyglądają gorzej niż źle.
Są ciężkie, oklapnięte, pozbawione życia, a ja lubię gdy włos jest elastyczny, mało tego wyglądają jakbym ich tydzień nie myła ;/
Po wysuszeniu najchętniej umyłabym je jeszcze raz ;/
Konsystencja tej maski też wg mnie jest tragiczna - gęsta (to akurat na plus, bo maska ma być gęsta), ale bardzo świeczkowata, jakby plastikowa ;/
Jedynie zielony kolor oraz świeży, delikatny zapach zielonej herbaty jest w tej masce na plus ....
Jestem rozczarowana działaniem tej maski. Liczyłam na małe kosmetyczne odkrycie, a tu taki bubel ;(
I choć nie kosztowała dużo, bo za litr zapłaciłam 15,90 zł w Way To Beauty to jednak szkoda kasy ;/ Jeśli mimo wszystko kusi Was to wiem, że maski Seri są dostępne w Hebe, a od niedawna również drogeria Natura ma kilka wersji w ofercie. Mam w swoich zbiorach jeszcze wersję mleczną ( coś jak Latte), ale o niej opowiem Wam innym razem ;)
szkoda, że to bubel
OdpowiedzUsuńbubel, bubel :(
OdpowiedzUsuńNie znam - i po recenzji raczej nie poznam :-)
OdpowiedzUsuńKompletnie nie kojarzę tej firmy ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jednak bubel...
OdpowiedzUsuńNa pewno nie wypróbuję. Oklapnięte i obciążone włosy nie brzmią zachęcająco...
OdpowiedzUsuńA fuj - okropieństwo.
OdpowiedzUsuńBardziej ciekawi mnie mleczna wersja. Tą będę omijać ;)
OdpowiedzUsuńkolor bardzo sztuczny...
OdpowiedzUsuńBubel u Ciebie, ale nie wykluczam tego, że inne włosy zareagują na nią lepiej.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, choć przyznam nie wygląda zbyt zachęcająco.
OdpowiedzUsuńWidzialam te maski w sklepie, ale jakos sklady mnie nie skusily. I jestem pewna, ze juz nie wyproboje)))
OdpowiedzUsuńszkoda, że bubel ;/
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji to na pewno się nie skuszę. A marka niestety nie jest mi znana.
OdpowiedzUsuńSłyszałam mnóstwo zachwytów nad miodową wersją, więc szkoda, że ta wersja jest słaba.
OdpowiedzUsuńDziałanie faktycznie słabe.
OdpowiedzUsuńOj ja jestem wierna Kallosowi, non stop kupuję inną, szukam ideału, a cena podobna do tej i objętość, lecz tyle razy w Hebe byłam i nie rzuciły mi się one w oczy, nie wiem dlaczego.
OdpowiedzUsuńSłaby produkt :(
OdpowiedzUsuńSłaby produkt :(
OdpowiedzUsuńszkoda, że tak mocno przetłuszcza włosy no i dodatkowym problemem jest duża pojemność bo na co zużyć 1 litr maski skoro nie spełnia swojej funkcji :( (niby można na golenie nóg ale nie u wszystkich się to sprawdza, u mnie na przykład powoduje to podrażnienie)
OdpowiedzUsuńU mnie by się taki produkt nie sprawdził :( Niestety
OdpowiedzUsuńSzkoda że się nie sprawdziła ;/
OdpowiedzUsuńDEA i dimethicone? Nie, dzięki. Skład słaby tak samo jak produkt i nie, nie używałam go. Wystarczy mi Twoja recenzja ;) Kallos zawiera dimethiconol do którego nie wiem jeszcze jak się ustosunkować.Na pierwszy rzut oka wydaje się być "łagodnym i łatwo usuwalnym" silikonem. Dodam, że sama używam maski z Kallosa i z tej półki cenowej nie znam lepszej ;) Buziaki!
OdpowiedzUsuńNigdy nie zwróciłam na nią uwagi w sklepie, ale to całkiem dobrze się składa :P
OdpowiedzUsuń