Mam jasną karnację, ale nie czarujmy się słowianki tak mają.
Nigdy nie lubiłam się opalać i ciężko mi zrozumieć tych co godzinami smażą się na plaży, łące czy basenie. Kontakt mojej skóry ze słońcem zazwyczaj kończył się zaczerwienieniem, mocnym podrażnieniem i łuszczeniem ;/
Nigdy nie mogłam poszczycić się naturalną brązowo- złotą opalenizną.
Gdy wróciłam z Grecji to miałam jedynie uszy opalone (a najpierw spalone).
Będąc w Tunezji to nawet po 2 tygodniach wyróżniałam się na plaży ;/
W tym roku żeby dodać sobie choć trochę wakacyjnego looku postanowiłam sprawdzić dość wychwalany w blogosferze arganowy koncentrat brązujący
Bielenda ARGAN BRONZER
Według producenta koncentrat zapewnia stopniową poprawę kolorytu. Efekty mają być widoczne już po pierwszej aplikacji. A regularne stosowanie sprawi, że skóra stanie się rozświetlona i przybierze naturalny odcień złotej opalenizny
Produkt można stosować samodzielnie lub w połączeniu z kremami nocnymi.
Ja łączyłam kilka kropli tego olejku z moimi nocnymi olejami
Zazwyczaj produkty brązujące nie powalają składem. Jednak koncentrat z Bielendy najgorszego składu nie ma. Substancją brązującą jest dihydroksyaceton. Oprócz niego w olejku znajdziemy betainę, glicerynę, kwas hialuronowy oraz roślinne komórki macierzyste z drzewa arganowego.
Olejowy, brązowo złoty koncentrat mieści się w solidnej, szklanej buteleczce z pipetą. Co prawda buteleczka ma pojemność zaledwie 15 ml, ale przez to, że olej jest gęsty jest to produkt bardzo wydajny. Producent zaleca zużycie go w ciągu 4 miesięcy i wierzcie lub nie spokojnie wystarczy go na te 4 miesiące ;)
Zapach tego olejku jest dość ekskluzywny, dla mnie ma nuty orientalne. Bardzo przyjemnie się go aplikuje, a lekka formuła sprawia, że szybko się wchłania, nie tłuści twarzy i nie daje efektu ciężkości.
Z efektu jaki daje ten koncentrat jest bardzo zadowolona. Faktycznie poprawia koloryt skóry przy czym robi to stopniowo. U mnie efekty były widoczne po 3 aplikacjach. Skóra wyglądała jak muśnięta słońcem. Absolutnie nie była mocno brązowa, czy pomarańczowa. Była delikatnie złota.
Efekt był naturalny i absolutnie nie był sztuczny!
Bardzo ważne jest to, że kosmetyk nie tworzy plam, ani smug, co jak wiemy często robią kosmetyki tego typu.
Jak wiecie moja cera jest kapryśna i ma dużą skłonność do zapychania oraz powstawania zmian trądzikowych. Trochę obawiałam się, że po pewnym czasie stan mojej cery się pogorszy. Na szczęście nic takiego nie miało miejsce. Początkowo używałam go codziennie, teraz nakładam go co 2-3 dni.
Tak jak już wspomniałam olejek brązujący mieszam z moimi olejami nocnymi i rano cieszę się promienną, delikatnie opaloną skórą ;)
Szczerze Wam polecam ten olejkowy koncentrat brązujący.
Efekt wakacyjnej, rozświetlonej, delikatnie opalonej skóry gwarantowany! ;)
Olejek kupicie w większości drogerii. Na pewno jest w Rossmanie, a jego cena to ok 25 zł (czasem w promocji jest po 20 zł).
Jestem bardzo ciekawa czy znacie ten koncentrat brązujący i czy w ogóle używacie tego typu kosmetyków ? ;>
ja nie używam produktów brązujących :)
OdpowiedzUsuńMam go i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJa w sumie nie używam produktów brązujących :)
OdpowiedzUsuńJa w sumie nie używam produktów brązujących :)
OdpowiedzUsuńJa w sumie nie używam produktów brązujących :)
OdpowiedzUsuńNie znałam go wcześniej :). Fajnie, że się spisał :)
OdpowiedzUsuńNie znam go pierwszy raz o nim słyszę :) Dobrze że się sprawdził :)
OdpowiedzUsuńPierwsze widzę,będę miała na oku;)
OdpowiedzUsuńKiedyś jak byłam młodsza podkradłam siostrze bronzer i się nim wysmarowałam. Od tamtego czasu omijam szerokim łukiem takich produktów, byłam łaciata przez dobry tydzień :(
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować :) Nie widziałam go wcześniej :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy produkt natomiast u mnie by się nie sprawdził...moja skóra nie cierpi olejowania.
OdpowiedzUsuńJa niby nie używam takich produktów, ale ten wyjątkowo mnie kusi i chyba by się sprawdził:)
OdpowiedzUsuńAż ciśnie się na usta: a gdzie zdjęcie buzi? :D jestem tak bardzo ciekawa efektu, że szok :D Tym bardziej, że pamiętam, że masz jasną karnację, więc działanie byłoby bardzo widoczne ;)
OdpowiedzUsuńMam go i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńNie znam produktu
OdpowiedzUsuńNie używam tego typu produktów, ale produkt jest nawet ciekawy :)
OdpowiedzUsuńfajny i ciekawy produkt :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńciekawy kosmetyk :) ja też jestem blada jak duch, nawet nie słowiańsko , a celtycko :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie nim zaciekawiłaś:)
OdpowiedzUsuńOo coś nowego ,nie widziałam jeszcze tego olejku :-)
OdpowiedzUsuńJa pierwszy raz go widzę ale w sumie nie lubię mieć ciemnej buzi ;) wolę podkreślić bronzerem ;)
OdpowiedzUsuńChyba też muszę taki zakupić bo jestem bardzo blada.
OdpowiedzUsuńhttp://przestrzen-piekna.blogspot.com
ja to się zawsze boję, że takie produkty pozostawią mi plamy na :P
OdpowiedzUsuńJa tez nie rozumiem osób leżących plackiem na plaży i nie opalam się naturalnie, to szkodzi skórze a po drugie jest nudne. wybieram właśnie takie kosmetyki nadające opaleniznę
OdpowiedzUsuńNie znam i nie używam kosmetyków tego typu:) Samoopalacz tylko na nogi na wiosne jak są przerażająco białe a chcę założyć sukienkę. Nie opalam się na plaży jakoś specjalnie, jak słońce mnie złapie przez filtry to ok, jak nie to nie. Nauczyłam się tym nie przejmować :D
OdpowiedzUsuńTyle dobrych o nim opinii, że aż mam na niego ochotę od jakiegoś czasu!
OdpowiedzUsuńBielenda bardzo pozytywnie mnie zaskakuje ostatnimi czasy :)
Bardzo lubię produkty Bielendy :)
OdpowiedzUsuńMuszę następnym razem go poszukać :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie brzmi, nie rzucił mi się w oczy,ale chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy produkt :)
OdpowiedzUsuńO, nie słyszałam o nim jeszcze! Wydaje się bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że nie przepadam za olejkami, ale ten chętnie bym przetestowała :) Będę się musiała za nim rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńMuszę chyba się w niego zaopatrzyć bo o ile ciało mogę delikatnie opalić pod filtrami to twarz chronię przed słońcem i jest non stop blada :)
OdpowiedzUsuńLubię bardzo :)
OdpowiedzUsuń